Spis Treści

Jak i po co zostać Scrum Masterem?

Rozmowa Marka Wyszyńskiego z Kate Hobler o tym jak zostać Scrum Masterem, co trzeba umieć oraz jak odnaleźć tam swoją radość i spełnienie.

To mój pierwszy odcinek podcastu, który prawdopodobnie nazywać się będzie Zwinna Kawa albo Podcast Zwinnej Kawy. To jest jeszcze nazwa robocza. I tak – zaczynamy. Nie puściliśmy jeszcze ani jednego odcinka, nikt jeszcze nie wie, że taki podcast powstaje albo wie o tym tylko garstka ludzi. A będziemy zaczynali już od odpowiedzi na pytania od publiczności. To może trochę przewrotne! To są pytania konkretnie skierowane do Ciebie, do Kate. 

Porozmawiamy sobie dzisiaj o karierze Scrum Mastera. Jak wejść w tę ścieżkę. O tym, jak ta kariera się może rozwijać, to będziemy jeszcze rozmawiali w przyszłych odcinkach, ale dziś zaczynamy od tego, jak zostać Scrum Masterem. 

Mamy listę pytań od ludzi, na którą odpowiemy. 

Jednak na samym początku chciałem Cię zapytać o to:

Po co w ogóle zostałaś Scrum Masterem?

Po co to robić?

To jest bardzo dobre pytanie, dlatego że każda osoba, którą zapytasz prawdopodobnie odpowie coś innego. Natomiast spróbuję odpowiedzieć za te osoby, z którymi ostatnio miałam okazję o tym rozmawiać. Większość wyraża coś w stylu pasji, zainteresowania, spełnienia w tym kierunku i z tym mocno wiąże swoje oczekiwania zawodowe. Czyli że to jest jakieś ukoronowanie, kolejny krok w ich karierze, ale nie dlatego że chcą tam wejść, bo to jest coś nowego czy to jest coś, gdzie się dobrze płaci. Nie, to jest raczej coś, z czym byli już w jakiś sposób związani lub zostali zaproszeni do tego w jakiś sposób lub zostało im to pokazane, że to jest ciekawe. 

Zaczęli się tym interesować i stwierdzili: tak, to jest dla mnie! Właściwie… Prawie każdy coś takiego mówi. Są też osoby, które wchodzą do tego z ciekawości, bo mają dość tego, co robiły do tej pory i słyszały, że to jest ciekawe. Znowu ktoś im to pokazał i stwierdziły – dobra! To ja bym się chętnie sprawdził/ sprawdziła w tym Scrum Masterowaniu czy Agile Coachingu. 

Jest to coś, co jest mocno napędzane za pomocą ciekawości, pasji, tych takich bardzo pozytywnych emocji, więc fajnie! 

Miałem podobnie jak zaczynałem. Bo pracowałem w Scrumie od samego początku swojej kariery. Do tego, jak wygląda Scrum w organizacjach to sobie jeszcze dojdziemy, ale często jest na papierze, a praktyce jest inaczej. Ale ja przez lata pracowałem w takim niby-scrumie i w pewnym momencie pojawiła się pozycja faktycznie nazywana Scrum Master. Zawsze gdzieś coś takiego robiłem, pojawiła się taka pozycja, kupiłem sobie wtedy książki Sutherlanda i Mariusza Chrapko i po prostu czytałem je na przemian. Poszedłem na rozmowę, trafiłem na kogoś, kto też był bardzo zajarany akurat wtedy książką Mariusza – i poszło! 

Dogadaliśmy się, kliknęło, jestem tam w tym momencie 5 lat i to mnie prowadzi trochę do następnego punktu na naszej liście, bo pojawiło się pytanie, dlaczego jest tak wielu kandydatów na Scrum Masterów i dlaczego jest tak wiele wakatów. 

I o ile w tych kandydatów jeszcze wierzę, to powiem Ci, że z tymi wakatami nie do końca. Rynek, na który ja patrzę, to jest głównie rynek łódzki, gdzie tych firm nie ma zbyt wiele, a jeśli są, to nie są to też firmy, które pracują nad własnymi produktami. To są bardzo często pewnego rodzaju body leasingi czy tego typu modele biznesowe, więc tutaj nie zawsze jest ten produkt. 

Czasami to są faktycznie takie bardzo short lived zespoły. Ale faktycznie jest tak, że jest tak wiele tych wakatów, bo mówię – kandydatów to ja widzę. I ludzi, którzy chętnie by to robili, tak jak sama mówiłaś. To jest ta pewna ciekawość, ludzi to ciągnie. Chcą to robić, chcą pracować w taki bym powiedział całkiem racjonalny, ale czasami może się wydawać nowatorski sposób. Jak to jest?

Mamy rzeczywiście na rynku pewien paradoks, bo są wakaty. Jest ich bardzo dużo. Jakiś czas temu odezwała się do na firma, która zajmuje się body leasingiem, ale właściwie bardziej forwardowaniem ludzi. Szuka człowieka i już go daje na konkretną pozycję, próbuje go zrekrutować. 

Oni przyszli do nas i powiedzieli „Hej, mamy 8 wakatów scrum masterskich teraz, na zaraz. I 3-4 agile coachingowe. I tutaj przez Agile Coachów rozumiem bardziej doświadczonych Scrum Masterów, którzy potrafią pracować z szerszą organizacją, nie tylko z pojedynczymi zespołami. W tym momencie zaczęłam się przyglądać tym ofertom i rzeczywiście jest ich coraz więcej. 

Szczególnie widać to w miejscach, w których skupiają się oferty scrum masterskie. Na przykład widać to na Agile Polska. Tam są oferty, które wiszą, wiszą i wiszą. Są ludzie, którzy szukają Scrum Mastera od dłuższego czasu. Są dwie firmy zaprzyjaźnione z Gliwic, które szukają Scrum Masterów. Jedna szuka Scrum Mastera od 1,5 roku, mają 4 lub 5 wakatów. W ciągu tego czasu znaleźli jednego Scrum Mastera i jedną osobę, która miała być Scrum Masterem, ale okazało się, że się nada jeszcze do czegoś innego. Druga firma szukała ponad pół roku, udało jej się znaleźć, ale tylko i wyłącznie dzięki temu, że w pewnym banku pozbywali się swojej ekipy Scrum Mastersko-Agile-Coachingowej. 

Tam udało im się złapać. Natomiast rzeczywiście tych kandydatów jest dużo! Ta historia ma dwa dna. Pierwsze to jest dno historii związany z tym, jak wyglądam rynek scrum masteringowy w Polsce i nie tylko, bo jest to naczynie połączone. Na początku, kiedy Scrum był świeży, kiedy Agile był czymś młodym, byli ci Agile Coachowie i Scrum Masterzy, którzy pracowali w organizacjach i oni dawali konkretną wartość. 

To był ten moment, w którym jeśli jakaś organizacja miała tego Scrum Mastera, Agile Coacha, to rzeczywiście widać było, że radzi sobie lepiej. W związku z tym wszyscy zaczęli się patrzeć na tę organizację: „Jezu, ja też chcę!”. Nagle się okazało, że zapotrzebowanie na Scrum Masterów/ Agile Coachów było tak duże, że cały rynek został wyssany plus zaczęli zasysać tych Scrum Masterów i Agile Coachów, którzy nie do końca się do tego nadawali. 

To był ten moment, w którym jeśli jakaś organizacja miała tego Scrum Mastera, Agile Coacha, to rzeczywiście widać było, że radzi sobie lepiej. W związku z tym wszyscy zaczęli się patrzeć na tę organizację: „Jezu, ja też chcę!”. Nagle się okazało, że zapotrzebowanie na Scrum Masterów/ Agile Coachów było tak duże, że cały rynek został wyssany plus zaczęli zasysać tych Scrum Masterów i Agile Coachów, którzy nie do końca się do tego nadawali.

Właśnie. To bardzo często był ten Scrum Master z nazwy. Będziemy mieli kogoś, kto będzie przydzielał zadania. Do tych patologii to my sobie jeszcze dojdziemy, mam nadzieję, w tym podcaście – ale będzie przydzielał zadania, będzie robił retrospektywy. Musiałbym wyszukać te ogłoszenia – tak naprawdę szukali PM-a, ale z racji tego, że była lekka histeria i lekkie zachłyśnięcie się tematem Agile’a, w momencie, w którym cały świat już zrobił to naście lat temu, to nagle wszędzie byli Scrum Masterzy. Mam wrażenie, że rynek trochę dojrzał, przejechał się. Oczywiście nie chcę nikogo obrażać, ale rynek się przejechał, czasami wywalił brutalnie na pysk, w tym, że mieli Scrum Masterów z nazwy, a de facto ze scrubem nie mieli za dużo wspólnego. 

Widzę już firmy, które odchodzą w ogóle od idei Scruma, bo uważają, że to jest warte i że Scrum się nie skaluje, więc nie będziemy tego robić. Scrum Masterzy są niepotrzebni, a z drugiej stornie mówisz, że są wakaty i jest od cholery ludzi na takie stanowiska. Tylko faktycznie – mamy teraz bardzo dużo Scrum Masterów. Czy mamy bardzo dużo ludzi, którzy chcieliby pracować na takim stanowisku, bo kasa niezła, przychodzisz na spotkanie, poprowadzisz je, zrobisz notatki i jest super. Jesteś overpaid sekretarką. 

Czy my faktycznie mamy wielu Scrum Masterów i kandydatów? Czy mamy wiele ludzi, których po prostu kręci nazwa stanowiska, bo coś się za tym – tak jak było z Project Managerem, że to miało magię wokół siebie? 

W tym momencie uważam, że mamy i wielu kandydatów, i wiele wakatów. Po tej fali przybierania mułu z dna, mówiąc obrazowo, oczywiście gdzieś tam ten Scrum Master się zdewaluował, bo jakimś czasie pojawił się ten efekt, o którym mówisz. Wiele firm odchodziło od Scruma i rzeczywiście nie chciało z tego korzystać. Ale wtedy ci najlepsi doskonale wiedzieli, żeby przestać się nazywać Scrum Masterami. Zaczęli się nazywać Agile Coachami, liderami transformacyjnymi, agentami zmiany. 

Po tej fali przybierania mułu z dna, mówiąc obrazowo, oczywiście gdzieś tam ten Scrum Master się zdewaluował, bo jakimś czasie pojawił się ten efekt, o którym mówisz. Wiele firm odchodziło od Scruma i rzeczywiście nie chciało z tego korzystać. Ale wtedy ci najlepsi doskonale wiedzieli, żeby przestać się nazywać Scrum Masterami. Zaczęli się nazywać Agile Coachami, liderami transformacyjnymi, agentami zmiany.

I ci najlepsi nadal stanowili wartość dodaną. I teraz tak – pojawiła się pandemia. Rynek się zmienił. Na początku była oczywiście wielka panika, na początku pandemii było zwalnianie Scrum Masterów, a potem się nagle okazywało, że tego Scrum Mastera nie ma i zaczyna nam iść gorzej! To znaczy, że on chyba jednak coś robił. W wielu organizacjach pojawiła się taka refleksja. 

Drugim efektem jest to, że ze względu na otwarcie się granic przez zdolność, ceny poszły do góry. Ceny nie tylko developerów, ale właśnie Scrum Masterów, Agile Coachów też. I ci najlepsi, którzy bezpiecznie się czują w pracy w języku angielskim, odpłynęli na Zachód, w którym zarabia się tyle samo w euro. Proste. 

Grupa moich znajomych udała się w tamtym kierunku – dlaczego by nie skorzystać? Nic w tym złego. 

Efekt jest teraz taki, że firmy, które zatrudniają teraz w sytuacji niepewności chcą najlepszych. Oni więc mają problem z zatrudnieniem juniorów. Bardzo ciężko jest juniorom bez doświadczenia się przebić. A wiadomo, że w momencie, kiedy robimy taką pierwszą weryfikację bazując na CV czy jakiejś dużej liczby kandydatów, to po czym najłatwiej poznać, że ten ktoś coś umie? Po pierwsze, można spojrzeć na certyfikaty, ale biorąc pod uwagę to, że niektórzy sprzedają zdawanie certyfikatów za kasę, za rączkę, mając pulę pytań, to te certyfikaty przestają cokolwiek ważyć. 

To mnie też zastanawia, bo siedzę ostatnio dużo na LinkedInie. Głównie przez to, że my się komunikujemy przez LinkedIna, cały czas mam go otwartego, bo wymieniamy wiadomości. Nie ma dnia, żebym ja nie miał 10 powiadomień od kogoś, kto zrobił PSM 1, PSM 2, Professional Scrum with Kanban – o, to bardzo często ostatnio mi wyskakuje. 

Część z nich faktycznie – to są ludzie, którzy ewidentnie szkolili się z Wami. Ale też mam wrażenie, że z jednej strony, mówię – ja już miałem wrażenie, że myśmy się trochę wyleczyli z certyfikatów w kraju, bo był też taki moment, że był boom na to. A jednak widzę to parcie, że coraz więcej ludzi i mówię – dosłownie certyfikat za certyfikatem, bo po zdaniu możesz to łatwo wyshare’ować w mediach społecznościowych. Ludzie chcą w to iść! Z drugiej strony, jak jesteś inżynierem – nawet jak jesteś juniorem – tę robotę znajdziesz. A tutaj jest trochę ciężej. 

Dokładnie. Certyfikaty nie są złe – to trzeba powiedzieć. Scrum workowe certyfikaty coś znaczą, ludzie to widzą. To są certyfikaty, które są okupione dość trudnymi egzaminami. I rzeczywiście po szkoleniu trzeba się spiąć – szkolenia nie są 1:1 nastawione na certyfikat, trzeba się wykazać pewną dozą własnego myślenia i doświadczenia, żeby rzeczywiście ten certyfikat zdobyć. One jakąś wartość mają. Natomiast certyfikat jest używany do takiej pierwszej weryfikacji, natomiast drugim jej elementem jest potencjalne doświadczenie. I w momencie, w którym dany kandydat tego potencjalnego doświadczenia nie ma, to przez to sito HR-owe bardzo ciężko jest mu się przedostać. 

Dokładnie. Certyfikaty nie są złe – to trzeba powiedzieć. Scrum workowe certyfikaty coś znaczą, ludzie to widzą. To są certyfikaty, które są okupione dość trudnymi egzaminami. I rzeczywiście po szkoleniu trzeba się spiąć – szkolenia nie są 1:1 nastawione na certyfikat, trzeba się wykazać pewną dozą własnego myślenia i doświadczenia, żeby rzeczywiście ten certyfikat zdobyć.

I to jest problem – uważam, że dość poważny. Dlatego że wśród tych kandydatów mam okazję ostatnio obserwować całkiem dużą grupę ludzi, która uważa, że nie jest jeszcze wystarczająco dobra, żeby zaaplikować na stanowiska Scrum Masterskie. Rzeczywiście – formalnego doświadczenia część z nich nie ma. 

Jestem pod wielkim wrażeniem – bo jeżeli ja bym miała zatrudniać takiego człowieka jako Scrum Mastera, to ja bym go brała z zamkniętymi oczami. 

Takiego, który uważa, że jeszcze za wcześnie?

Dokładnie. To jest osoba, która poradzi sobie swobodnie z zespołem, potrafi znaleźć źródła wiedzy i pomocy. To też o to chodzi – nikt nie jest alfą i omegą, a chodzi przede wszystkim o to, żeby potrafić znaleźć sobie miejsce, które może potencjalnie pomóc nam rozwiązać problem. 

Widzę takich ludzi na meet upach, na Zwinnej Kawie, u nas w szkole Agile Coachów i Scrum Masterów, też jest taka grupka niezwykłych osób. Zgłaszają się do mnie na LinkedInie – ostatnio więc mam tego całkiem niezły przekrój! Jest cała masa takich osób. Tylko ze względu na brak formalnego doświadczenia, może jeszcze zastanawiają się nad certyfikatami, które pozdawać ewentualnie i efekt jest taki, że oni przez to sito HR-owe nie potrafią się przebić. Mimo tego, że mają fenomenalne doświadczenie w innych dziedzinach, które by mocno zaprocentowało. Rozumieją, o co chodzi w Scrumie, bo wydaje im się naturalne. Potrafią rzeczywiście w tym działać bez formalności czy podstaw teoretycznych nawet. Oni po prostu mieli kiedyś taką praktykę. 

To nie jest łatwe, żeby się przez to sito HR-owe przedostać, ale się da. 

Ale to powinniśmy w takim razie doszkolić nasze HR-y? Żeby oni byli w stanie rozpoznać faktycznie, jakie sytuacje mogą predestynować kogoś do bycia Scrum Masterem? 

Jak w Twoim CV nie będzie Scrum Master, Agile Coach, cokolwiek, to prawdopodobnie na tym sicie odpadniesz. Właśnie – chciałbym dojść do tego, na jakie skulle faktycznie patrzeć albo jakie podkreślić w swoim CV. Wiadomo – CV służy sprzedaży, więc ono zawsze może być podkolorowane, ale jakie są te słowa kluczowe poza Agile, Scrum, Product Owner itd. 

Co tam powinno być, żeby faktycznie móc przyciągnąć tę uwagę rekruterki, rekrutera albo później kogoś, kto faktycznie chce nas zatrudnić, tego hiring managera najczęściej. 

Nie jestem pewna czy się da. I mówię całkiem serio. Obserwowałam drogę kilku osób w obszarze pandemii, które próbowały dostać swoją pierwszą pracę jako Scrum Master właśnie za pomocą wysyłania CV. Tutaj niestety te wysiłki spełzły na niczym. Nawet były osoby, które próbowały dostać bezpłatny staż. Tego się nie udało zrobić. 

W ogóle jest coś takiego jeszcze jak bezpłatne staże? 

Mam nadzieję, że nie. Ale jeśli osoba się zaoferowała, a ktoś powiedział „nie”, to znaczy, że ten mur jest jednak dosyć wysoki do przeskoczenia. Osobiście nie słyszałam ostatnio o żadnej osobie, której udało się dostać właśnie za pomocą wysyłania CV. Wcześniej, przed pandemią to jeszcze było do zrobienia. Szczególnie w korporacji – tam rzeczywiście udawało się dostać, szczególnie że w korporacji były systemu polecania itd. Ale korpo też wyhamowały zatrudnienie! 

Musiały. Właśnie, podejmujemy tę decyzję. Chcę być Scrum Masterką, Scrum Masterem. Mamy, powiedzmy to doświadczenie, które sprawia, że nadajemy się do tej roli, ale brakuje nam na przykład terminologii, otrzaskania, takiej praktyki typowo Scrumowej. Pewnych procedur i może zrozumienia tego, o co konkretnie chodzi w Scrumie. Jak najlepiej się za to zabrać? 

Ja sobie wziąłem Chrapko i Sutherlanda, to są książki, które łopatologicznie tłumaczą, o co chodzi w Scrumie. Prościej się nie da, mam wrażenie. I czytałem Scrum Guide’a wielokrotnie wcześniej, już miałem certyfikat w momencie, w którym to robiłem. 

Jak weźmiesz Scrum Guide’a, zwłaszcza tego najnowszego przeczytasz i jak nie wiesz, o co chodzi, jak nie wiem jak się tworzy Soft, to ja mam wrażenie, że on Ci bardziej namiesza niż pomoże, bo zarzuci cię terminologią, dużą dozą samodzielności, samoorganizacji, samozarządzania i gdzie zacząć? Gdzie zacząć, jeśli faktycznie chcesz się starać o tę pracę i potrzebujesz jednak trochę tej wiedzy teoretycznej, nawet tego słowniczka złapać? Za co się brać?

Szczerze powiedziawszy, tutaj w tym momencie każda książka będzie dobra. I mówię całkiem serio – mimo tego, że w wielu tych książkach, s szczególnie tych wydanych po polsku… Znaczy tak – na początek nie polecam książek, które są tłumaczone. Niestety, w tłumaczeniach, szczególnie tych podstawowych książek jest niestety masa błędów. 

Czekam, aż więcej książek pojawi się pod mistrzowskim tłumaczeniem Moniki Mancherek, która jako jedyny tłumacz robi to dobrze. Ale nie ma ich jeszcze dużo – na razie wyszła tylko Coaching Agile Teams. Natomiast to jest książka, którą raczej polecałabym komuś, kto już zetknął się ze Scrumem. To nie jest książka całkowicie początkująca. 

Natomiast książki Mariusza Chrapko czy Krystiana Kaczora, to są książki, które są całkiem niezłe! To są książki, od których można zacząć. Mimo tego, że zdarzają się tam jakieś błędy czy nieścisłości, to nie jest nic na tyle dużego, żeby to w jakikolwiek sposób przekreślało możliwość nauczenia się właśnie tych podstaw.

Tutaj chłopaki zrobili kawał świetnej roboty. I to jest naprawdę fajne źródło informacji. Oprócz tego chłopaki z 202 Procent, czyli podcast Porządny Agile. Oni nie powiedzą nic głupiego. To są naprawdę doświadczeni ludzie, wiedzą co robią, naprawdę warto. 

Cokolwiek piszą czy wydają chłopaki z Agile Rebels, to jest super źródło wiedzy. Fajne jest to w tych rzeczach, które wychodzą na bieżąco jest to, że oni mówią też o bieżących rzeczach. To znaczy – teraz te podcasty, które wychodzą, czy te filmiki, teksty, które wychodzą spod ich palców, to są teksty, które są dostosowane do aktualnego Scruma. Do update’u z końcem 2020 roku. To są podcasty, które biorą pod uwagę pandemię, czyli np. facylitację w zdolności, która jest trudniejsza niż w momencie, w którym masz człowieka przed oczami, takiego żywego, z krwi i kości, a nie płaskiego na ekranie. To są świetne źródła i warto od tego zacząć. 

Można też sobie zrobić certyfikat, można zrobić też szkolenie certyfikowane, ale to jest pytanie, gdzie chcesz się dostać. Jaki jest twój cel?

Właśnie, o to chciałem Cię teraz zapytać. Gdzie warto się dostać? Całą swoją karierę spędziłem w korpo. Czy to były polskie korpo, czy zagraniczne, to zawsze była firma, która miała przynajmniej kilka tysięcy pracowników, a czasami sto pięćdziesiąt tysięcy. To były bardzo duże organizacje, które mają bardzo dużą bezwładność decyzyjną często, ale dają Ci bardzo duże job security. Może inaczej – dawały aż do 2020 roku. 

Z drugiej strony, mamy jakieś małe Software House’y, startupy. Może to nie jest rozmach na miarę Doliny Krzemowej czy Berlina nawet, daleko nie trzeba szukać. 

Mamy tych startupów, gdzie ten Scrum może być czystszy, mam wrażenie i faktycznie możesz robić Scruma bez tego korporacyjnego narzutu i tych wszystkich wynaturzeń, do których Cię po prostu korporacja zmusza. Ale z drugiej strony ciśnienie jest dużo większe. 

Znam sporo Scrum Masterów, którzy zaczynali w jakichś startupach czy małych firmach, a finalnie poszli do korpo, bo jednak w korporacji jest spokojniej. Gdzie ty byś poszła teraz?

Teraz? Nigdzie.

Masz ten komfort. 

Tak, to prawda. Tak na serio, miałabym problem, żeby wybrać. Z jednej strony w małych firmach jest łatwiej pod kątem scrumowym, z drugiej strony w korpo musisz bić głową w mur. Ale patrząc z drugiej strony, w jednej jest dosyć duża spina, a w drugich możesz się trochę chować po kątach. Powiem szczerze, że jeżeli miałbym zaczynać teraz jako Scrum Master, to wybrałabym tę firmę, do której po prostu miałabym okazję się dostać. I ani korporacji, ani mniejsza firma nie jest złym wyborem. Uważam, że będąc słabym Scrum Masterem trzeba zobaczyć jedno i drugie. 

Nie da się być rzeczywiście specjalistą wysokich lotów, jeśli nie widziało się obu sytuacji. Dlatego że powiem szczerze – jest jedna taka korporacja, trochę tajemnica Poliszynela – w której wszystkie osoby z wyjątkiem jednej, które zaczynały propagowanie Scruma i zwinności w Polsce. 

Ja też tam byłam w swojej historii. To jest korpo, na której myśmy się wszyscy nauczyli masę rzeczy. Naprawdę. To była absolutnie genialna nauka. To, że większość, co z tej nauki wynika to to, czego nie chcemy robić – ale to jest bardzo ważna nauka. Z drugiej strony, jak mamy małą firmę, to jesteśmy się w stanie nauczyć co należy robić i bardzo szybko mamy feedback co do tego, jakie nasze działania przynoszą efekty. 

Ta nauka jest w innym miejscu, ma inny fokus, ale jest szybsza. Uważam, że warto przejść przez jedno i przez drugie, żeby mieć pełny ogląd. Szczególnie że sytuacje korporacyjne potrafią bardzo pomóc uniknąć pułapek startupom i mniejszym firmom, a sytuacje start udowe pozwalają rozwinąć skrzydła nowym organizacjom w korporacji. Jedno i drugie jest dobrym wyborem na początek. Teraz tylko pytanie – gdzie dasz radę się w tym momencie dostać? 

Jak mówiłaś – parę lat temu, może nawet nie parę, ale jeszcze rok, dwa lata, do korpo było dużo łatwiej. Po prostu – korpo brały, zwłaszcza jeśli to były jakieś body leasingi, body shopy, bo one brały ludzi na potęgę, bo po prostu na nich zarabiały w bardzo bezpośredni sposób. W momencie, w którym mają swoje produkty, to zarabianie jest już pośrednie, ciężej umotywować czasami nawet swoim włodarzom, że potrzebujemy pieniędzy na konkretny wakat. 

Zawsze mi się wydawało, że łatwiej się dostać do korpo, zresztą cała moja kariera, tak jak mówiłem, rozbija się o korporacje i nie wiem, co będzie dalej. Nie raz już chciałem faktycznie odejść do mniejszej organizacji po tym, jak mnie korpo męczyło, ale jednak to job security, szeroko pojmowane, wyrywało. I nawet, chociażby benefity, które korporacje dawały czy nadal dają. W tym momencie to się zmienia – oczywiście wszyscy już to robią, ale był moment, że jednak w korporacji się trochę bardziej opłacało być. Mówiąc tak już nawet czysto finansowo. 

Jest kolejne pytanie, które się pojawiło od naszych słuchaczy. Chodzi o tę ścieżkę kariery. Kiedy już faktycznie pracujemy w IT – cały czas poruszamy się, powiedzmy, w obrębie tego biznesu – czy Scrum Master musi być techniczny, czy może być techniczny? Czy Scrum Master powinien w ogóle być techniczny? 

Już nie raz spotkałem się z sytuacjami, gdzie role, które nie powinny się wtryniać w rozwój oprogramowania na tym najbardziej podstawowym poziomie, nie powinny narzucać swojego zdania, robią to. Na przykład – Scrum Master, Product Owner, gdzie z racji tego, że są postrzegani jako management, często nim są w organizacji, zwłaszcza w korpo. 

Rzadko to jest rola, która jest oderwana od innych – czasem jesteś tym managerem. Ludzie od razu na Ciebie patrzą i właśnie. Czy Scrum Master musi być? To jest pytanie od naszych przyszłych słuchaczy. A z drugiej strony – czy w ogóle może być? Czy nie robimy robi od razu problemu? 

Powiem ze swojego doświadczenia, bo ja byłam Scrum Masterem technicznym. Z wykształcenia jestem javovcem, programowałam w Javie przez jakiś czas i nie mogę powiedzieć, że osiągnęłam jakikolwiek poziom mistrzowski, bo programowałam zdecydowanie za krótko. Orientowałam się. 

Jak to zwykle bywa, to są zagadki. Rozwiązywanie tego jest ciekawe. Jak ja siedziałam z moim zespołem, który też robił w Javie, też we frameworki, który znałam, nawet bardzo dobrze, bo kiedyś też z niego korzystałam i oni rozwiązywali sobie jakiś problem, to utrzymanie tego w słowie, że ja im nie mogę podpowiadać, to nie było łatwe. 

Czasami ma się ochotę powiedzieć „Ludzie! Spójrzcie. Przecież ta odpowiedź jest przed Wami”. Ale znowu wtedy wchodzisz w tę rolę, bo jak raz w nią wejdziesz, to możesz już w niej utknąć. Wtedy przestajesz być Scrum Masterem. Jesteś Panią Dyrektor, Panem Dyrektorem. 

Tu jest jeszcze jedna, ciekawa rzecz. Za każdym razem, kiedy pomyślałam, że jakieś rozwiązanie jest oczywiste i już chciałam nim rzucić, powstrzymywałam się nadludzkim wysiłkiem, to potem się okazywało, że 10 minut później mój zespół znajdował dużo lepsze rozwiązanie. I ja pomyślałam: ja pierniczę… Dobrze, że tego nie wypowiedziałam, bo bym się po prostu zbłaźniła. 

<blockquote> Tu jest jeszcze jedna, ciekawa rzecz. Za każdym razem, kiedy pomyślałam, że jakieś rozwiązanie jest oczywiste i już chciałam nim rzucić, powstrzymywałam się nadludzkim wysiłkiem, to potem się okazywało, że 10 minut później mój zespół znajdował dużo lepsze rozwiązanie. I ja pomyślałam: ja pierniczę… Dobrze, że tego nie wypowiedziałam, bo bym się po prostu zbłaźniła. </blockquote> 

Umiejętności czy kreatywność grupy ludzi zawsze będzie lepsza niż kreatywność jednego człowieka. Nie potrzebowałam więc tego dodawać. I tak naprawdę w mojej historii ja pamiętam moją techniczność jako Scrum Mastera, jako coś, co mi bardziej przeszkadzało, niż pomagało. Pewna doza techniczności na pewnym etapie jest niezbędna i zaraz o tym powiem, natomiast na początku było to coś, co mi przeszkadzało. Z tym że teraz spróbujemy postawić się w sytuacji osoby z zupełnie drugiej strony. 

Czy Scrum Master musi być techniczny?

Przychodzi Scrum Master, który nie ma zielonego pojęcia o technologii. Coś tam wie, że istnieje oprogramowanie i to się chyba pisze. Zna się świetnie na ludziach, genialnie potrafi się komunikować i nagle zespół rzuca: „Nie no, chwila, moment. Złożoność cyklomatyczna naszego kodu nie może być mniejsza od 11″. I taki Scrum Master siedzi i udaje, „Ja się całkowicie z tym zgadzam!”. Po czym zespół wybucha śmiechem. 

W sytuacji, w której zespół będzie testował naszego Scrum Mastera, a tak się może zdarzyć, szczególnie jeżeli to jest jakiś zgrany zespół itd., tudzież bardzo niedojrzały zespół, takie też się zdarzają. Zespoły, które dopiero się uformowały. Ta podstawa wiedzy technicznej jest potrzebna. Ale nieszczególnie dużo. To znaczy – Scrum Master musi wiedzieć, w jaki sposób zachować jakość w produkcji oprogramowania. Scrum Master powinien być odpowiedzialny też za definition of done i za zachowywanie tego poziomu jakości. On musi rozumieć, co to jest Sonar , do czego to się używa, że testy jednostkowe to nie jest metoda testowania, że złożoność cyklomatyczna kodu właściwie im mniejsza, tym lepsza. I co to właściwie jest – co to właściwie jest za parametr. Takie rzeczy więc musi rozumieć. Tak musi wiedzieć lub musi wiedzieć, gdzie się dowiedzieć. Czyli jeżeli zespół rzuci właśnie takim parametrem, to musi wiedzieć, skąd wziąć taką informację. 

Ale niekoniecznie musi to być ktoś, kto zna się na programowaniu i jest byłym programista lub jakimkolwiek innym, byłym technicznym. To nie jest niezbędne. Pewna wiedza – tak, ale czy musi być techniczny – powiem szczerze, jeden z najlepszych Scrum Masterów, jakich w życiu poznałam z technologią mieli tyle wspólnego, ile nauczyły ich zespoły. 

Jeżeli więc mamy nietechnicznego Scrum Mastera, to jeżeli damy go na chwilę do dojrzałego zespołu, który mu wytłumaczy, na czym technologia polega, to po miesiącu będzie wiedział wystarczająco dużo, żeby sobie poradzić z każdym innym. 

Jeżeli więc mamy nietechnicznego Scrum Mastera, to jeżeli damy go na chwilę do dojrzałego zespołu, który mu wytłumaczy, na czym technologia polega, to po miesiącu będzie wiedział wystarczająco dużo, żeby sobie poradzić z każdym innym.

Właśnie, ale mam wrażenie, że tu też jest problem, bo nawet jak patrzę na te oferty – bo autentycznie ostatnie dwa dni sobie posiedziałem, trochę popatrzyłem na te oferty na Scrum Masterów, to jednak jest napisane, że wymagana jest przynajmniej podstawowa wiedza z zakresu wytworzenia oprogramowania. Mniej więcej to jest w ten sposób ujęte. Takiej podstawowej wiedzy – nie chcę wyjść tu na jakiegoś snoba, bo to też jest temat na inną rozmowę. 

Ciężko zdobyć jako-taką wiedzę o tym, jak się wytwarza oprogramowanie z książek. Można sobie wejść na kurs na Udemy, obejrzeć video na YouTube, ale bez kontekstu… Może inaczej. Wiem, że mi te kursy za dużo by nie dały, bo nie mam tego kontekstu. I tak bym nie wiedział, o co chodzi – bo miałem styczność powiedzmy z tylko na studiach z tym. 

To jest już nasze kolejne pytanie, czy warto na przykład zacząć od testera. I z mojej perspektywy to było fajne, bo tester daje ci – przynajmniej ten tester, którym ja byłem, te pozycje, na których ja byłem, one dawały mi minimum technicznej wiedzy, łącznie z tym że potrafiłem parę linijek kodu napisać, więc jak już siedziałem z zespołem faktycznie jako Scrum Master, to ja rozumiałem, o czym oni mówią. Może nie znałem aspektów każdego z tych narzędzi, w życiu nie poznam, ale doskonale wiedziałem, o czym oni mówią, co znowu prowadziło do tego, że się czasami po prostu wpieprzałem w ich dyskusje, bo już nie byłem w stanie wytrzymać. 

To jest pytanie – warto zacząć od testera? Z mojej perspektywy – jak najbardziej, to było super. Przy czym teraz też dużo trudniej zostać testerem. Byłem testerem manualnym, takich już się prawie nie szuka u nas na rynku. Później poszedłem w automatyzację, ale to mi dało tę podstawę, że wiedziałem, o co chodzi w ogóle w wytwarzaniu oprogramowania na takim wystarczającym poziomie. 

Powiem tak – to nie jest głupia strategia, dlatego że zostanie testerem czy analitykiem biznesowym lub jakąś inną rolą związaną z zarządzaniem takim zwinnym czy tworzeniem oprogramowania, to jest całkiem niezły wektor wejścia do firmy. 

Jak najbardziej. Tak nawiasem mówiąc – też zupełnym przypadkiem, ale tym wektorem właśnie weszłam, dostając moją pierwszą pracę. Zresztą, szukałam mojej pierwszej pracy w bardzo podobnych warunkach do Scrum Masterów, którzy teraz próbują wejść i początkujących programistów, bo ja szukałam pierwszej pracy w apogeum kryzysu 2008. Już myślałam, żeby się przebranżowić. Myślałam, żeby zrobić sobie licencję na nauczanie języka angielskiego. 

Zupełnie wyjść z IT. 5 lat później nikt nie chciał mi uwierzyć, że mogłam nie dostać pierwszej pracy jako programistka i to jeszcze Javy! Tak było. 

Teraz, w bardzo podobnej sytuacji są młodzi Scrum Masterzy. Dostałam moją pracę przypadkiem. To znaczy – moje CV wylądowało na biurku jednego managera, który zupełnym przypadkiem, zamiast kliknąć „odrzuć” kliknął „prześlij dalej” i ono zostało rozpropagowane na resztę managerów wewnątrz tej samej firmy. 

Potem zostałam przez kolejnego przesłuchana i on stwierdził, że skoro przez tamtego byłam rozpropagowana, to ja też rozpropaguję. I ten trzeci mnie wziął. 

Udało się – ale to był przypadek. Natomiast takie przypadki teraz też chodzą po ludziach, więc można spróbować coś takiego zrobić. 

To jest niegłupie, w szczególności, jeśli ma się jakąś podstawę, jest teraz dużo kursów, które są dofinansowane albo całkowicie darmowe z zostania testerem, z zostania takim bardzo podstawowym programistą prostych rzeczy. Można więc spróbować jak najbardziej. To nie jest głupie, żeby czymś takim zostać. Natomiast można też spróbować podejść wektorem odrobinkę innym. Bo zauważ, że zostając takim testerem, analitykiem czy PM-em, omijamy w pewien sposób tę machinę HR-ową. I to jest pewien klucz. 

Zgadza się. 

Teraz jest kwestia taka – jak ominąć tę machinę HR-ową? Bo ją rzeczywiście trzeba ominąć, jeśli nie ma się doświadczenia. Trzeba się pokazać jako specjalista bezpośrednio do osób, które potencjalnie będą chciały nas zatrudnić lub mogą stać się naszymi adwokatami w danej firmie. I najłatwiej to zrobić pokazując się na wspomnianym już przez Ciebie LinkedInie. 

Tam jest masa osób, które są naprawdę mądre i nic nie piszą. I nie przychodzą na spotkania. Nie dają się poznać. A to o to chodzi. Daj się poznać! Też w szkole Scrum Masterów zachęcamy tych naszych ludków do tego, żeby przychodzili, żeby pisali, żeby pokazywali się. Bo to są pieruńsko mądrzy ludzie! To są ludzie, których ja naprawdę z zamkniętymi oczami polecam do każdej organizacji. Już teraz! 

Mam nadzieję, że będą w naszym podcaście w taki czy inny sposób. 

Na pewno, 100%. Natomiast muszą się dać pokazać. Muszą się dać poznać, muszą się dać zauważyć. To jest praca, którą trzeba wykonać. Szczególnie wśród osób, które mają awersję do social media tak jak ja. Zmuszenie się do napisania czegoś to nie jest takie proste. 

Ale dość sporo mimo wszystko publikujesz na LinkedInie! Znaczy, nie śledzę cię w innych mediach, ale na LinkedInie widzę, że trochę Cię tam jest. 

Tak – miałam tylko 3 miesiące przerwy. 

Ale wiesz co, powiem Ci, jak posłuchałem teraz Twojej historii, w ogóle początków w IT, to miałem podobnie. Bo w 2008 to ja nawet nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak Scrum i Scrum Master, bo w tym samym momencie zaczynałem mniej więcej swoją przygodę na rynku pracy. Zacząłem od darmowego stażu, wtedy były tylko takie. 

I wtedy się nie walczyło o pracownika, wtedy się włączyło o pracę. I ja byłem na stażu darmowym, byłem najsłabszy z całej grupy. Bo to był staż właśnie programistów – byłem najsłabszy, więc trafiłem do działu QA. Po całym stażu mnie jednemu zaproponowano przedłużenie i faktycznie pracę. Całej reszcie podziękowano, co też było z jednej strony zabawne – szkoda było chłopaków, ale ja jako jedyny faktycznie dostałem potem pracę. 

I w następnej robocie, do której poszedłem to tam od pierwszego dnia był Scrum, były daily itd. I to faktycznie był dla mnie lekki szok, że tak się robi i że ja nagle nie mogę wysyłać maila do managera i nie powinienem robić eskalacji, tylko się z kimś dogadać. 

Jak wychodziłem z polskiego korpo, nie będę mówił któregoś le jest jedno bardzo popularne, to tam po prostu się tak załatwiało biznes. Tam trzeba było dać odpowiednią osobę w CC i rzeczy się działy. A nagle w Scrumie to był dla mnie szok, że my tu mamy zespół, my się mamy dogadać, mamy się sami zorganizować i dowieźć. To było dla mnie nie do pomyślenia! I właśnie chciałem Cię o to zapytać, czy nie wszyscy mamy ten mindset. Czy tego się da nauczyć? Czy jednak z tym się trzeba urodzić?

Nie, tego zdecydowanie da się nauczyć, a nawet wiele z nas – oczywiście mówimy o osobach bez różnego rodzaju zaburzeń, bo takie rzeczy też są. 

Oczywiście!

Kto nadaje się na Scrum Mastera?

Standardowo – te osoby mieszczące się w standardowych ramkach swobodnie są w stanie się tego nauczyć. A wręcz, kiedy przychodzą do takiej organizacji, to często wreszcie oddychają. To jest takie środowisko, w którym nie trzeba się kryć, chować, kluczyć. Rzeczywiście trzeba się przykładać. I są osoby, które z premedytacją tego nie chcą robić. To jest w porządku! Natomiast większość osób, która przychodzi do takiej organizacji rzeczywiście oddycha. 

Są osoby, które mają tak obciążone życie prywatne, że w pracy nie chcą się starać. I rzeczywiście – to w takiej sytuacji nie jest miejsce dla nich. To nie jest sytuacja, w której można się schować i klikać sobie coś mało znaczącego przez 8 godzin dziennie, po czym wychodzić z powrotem do domu. 

Rozumiem też, że mogą być sytuacje, w których pewne osoby mogą chcieć coś takiego wykorzystać i to jest jak najbardziej okej. Natomiast w takiej sytuacji nagle można się rozwinąć jako człowiek. W takiej sytuacji nagle, jeśli znajdziesz się na nieodpowiednim dla siebie stanowisku, dostaniesz pomoc, żeby znaleźć odpowiednie dla siebie stanowisko. A nie na zasadzie takiej – przecież Ty robisz źle swoją pracę. 

Koleżanka właśnie dostała się do pracy, chciała być Scrum Masterem. W firmie powiedzieli, że jej tego nie rekomendują. Wiedzieli, że chciała się na to dostać, ale miała tak genialny dar rozmawiania z ludźmi z zewnątrz firmy, że zaproponowano jej poprowadzenie nowych produktów. Nowych klientów, którzy potrzebują czegoś całkowicie nowego. Powiedzieli, że będzie do tego absolutnie genialna. 

Przyjęła to i robi furorę. W takich organizacjach, gdzie jest wysoki poziom samo zarządzania, autonomii, takie rzeczy się zdarzają. Nie siedzimy w twardych ramach, tylko nagle się okazuje, że system jest się w stanie nagiąć do człowieka, bo to będzie lepsze dla wszystkich. I to jest piękne. I dlatego tak wiele ludzi, którzy dostają się do tego świata, stwierdza – o, ja chcę tutaj zostać. Chcę dać coś od siebie, ale wiem, że dużo dostanę. 

Wiesz co, mam wrażenie, że tutaj trochę znowu wracamy do tego pytania z listy – korpo czy nie korpo. Mówisz o tym systemie naginającym się do człowieka, o dużej autonomii. No nie korpo! Mówię po nastu latach – generalizuję oczywiście, ale jednak im większe korpo, tym mam wrażenie, trudniej o tę autonomię, o to nagięcie się. Chyba że się faktycznie ginie w tłumie. Bo ma się mały zespół i możesz gdzieś zginąć, bo hej – w firmie jest 150 000 albo 350 000 pracowników. Jeden mały, średnioosobowy zespół nie powinien namieszać. 

Odpowiedzialność Scrum Mastera

Zmierzam do tego – w korpo odpowiedzialność masz z reguły mniejszą, bo ona się po prostu rozpływa na wiele szczebli, które są nad tobą. I z reguły osoba, która jest najniżej, nawet jak coś spieprzy, to nie dostaje po łapach, bo jest cała masa ludzi powyżej, którzy po tych łapach dostają. W mniejszych organizacjach faktycznie swoboda jest dużo większa, ale ta odpowiedzialność jest wręcz skrajna. 

Wiesz co, masz rację. Bardzo fajnie powiedziałeś, bo to jest tak – rzeczywiście odpowiedzialność jest mniejsza, ale sprawczości też jest mniejsza. A pewnym elementem tego, kim jesteśmy, rzeczywiście jest jeszcze część tego, że my chcemy robić. 

Jest jeszcze jeden element. Korpo nie są homogeniczne. Są bardzo zróżnicowane. I w obrębie jednej korporacji, nawet takiej, która jest uważana za jedną z tych gorszych, takich, do których wejdziesz i 9:00 do 17:00 będziesz siedzieć, klepać i nie możesz się odezwać. Tam są zielone wyspy. 

Jeśli ktoś szuka już sensownego Scrum Mastera, to raczej nie jest ten czerwony dół z ogniem i rogatymi panami z trójzębami. Raczej to są te zielone wyspy. I w takiej zielonej wyspie zwykle da się zrobić troszeczkę więcej, niż w reszcie korpo, a z drugiej strony można zaobserwować tę resztę, jak to działa. Czyli czego nie przeskoczysz, a co możesz przeskoczyć razem z dobrym managerem. Te zielone wyspy to jest efekt dobrych managerów, po prostu. 

Ponieważ dobry manager te umiejętności i nawyki managerskie pokazuje jasno. I szczególnie ładnie to widać u jego podwładnych. Taki Scrum Master może czerpać pełnymi garściami. Dlatego korpo bywa bardzo dobrym źródłem. Mimo tego, że obijesz się o mur. On może być z lewej, z prawej, z. góry, z dołu i jeszcze troszeczkę dalej jest jeszcze jeden. Tego może być dużo – ale zwykle masz sprzymierzeńca w postaci swojego szefa. I najczęściej odchodzisz, jak ci go zabiorą. 

No tak! To znam – doświadczałem, doświadczam. Właśnie chciałem trochę uprościć, może się narazić paru osobom, ale to jest tak, że jeśli nie do końca wiesz, jeśli wydaje Ci się, że Scrum Master jest dla Ciebie. Jeśli wydaje Ci się po tym, co czytasz, po tym, co widzisz, co słyszysz od swoich znajomych. Jeśli wydaje Ci się, że to jest rola dla Ciebie, to ja bym poszedł do korpo, bo tam jest po prostu bezpieczniej – z reguły spadnie się na coś miękkiego. 

Natomiast jeśli idziesz do jakiejś mniejszej firmy i nie masz w sobie tej waleczności albo nie jesteś w stanie czasami zagryźć zębów i tak jak mówię – wziąć czasami ekstremalnej odpowiedzialności, Jocko Willing w tym momencie nam się kłania – to może być trudno. 

To jest rola, która wymaga – czasami mam wrażenie – takiego ekstremum. Jak jest dobrze to jest dobrze. Jak jest dobrze, to każdemu będzie dobrze szło. Natomiast jak nie jest, to wtedy my, Scrum Masterzy możemy zabłysnąć albo się spalić, wywalić. 

To jest uproszczenie – mam wrażeń, że możliwe, że jakaś patologia. Ale jeśli ci się wydaje, jeśli chcesz się sprawdzić, to w korporacji może być ci się łatwiej sprawdzić przez to, jak one działają. Gdzie ten twój wpływ będzie ograniczony – twoja odpowiedzialność też będzie ograniczona. Może zobaczysz, okej, to nie to, ja chcę więcej. Chcę mieć większy wpływ na to, jak pracujemy, dostarczamy, współpracujemy z naszymi klientami. I wtedy można pomyśleć o czymś innym. Przy czym mówię – oczywiście generalizuję, bo jak sama wspomniałaś, nie wszystkie korporacje będą się zachowywały w ten sposób. 

To jest dość skomplikowane. Wydaje mi się, że to jest troszeczkę zbyt mocna generalizacja, bo z korpo jest to ryzyko – jeżeli jesteśmy w takim hardcorowym korpo – że my nigdy nie nauczymy się, kim rzeczywiście jest serum Master. Będziemy cały czas przekonani, że to jest taka przepłacana sekretarka, jeśli dostaniemy się właśnie do takiego bezpiecznego miejsca i czasami będziemy tym mułem z dna. Zamiast rzeczywiście rozkwitnąć i rzeczywiście być prawdziwym Scrum Masterem. I znowu – to jest w korpo możliwe, nawet bardzo możliwe. Jest cała masa korporacji, które są wręcz akademiami dla genialnych Scrum Masterów. Super! 

Z drugiej strony w organizacji, która jest niewielka i która dba o swoich ludzi, zwykle jest tak, że nie jesteś sam. I nawet jeśli rozpoczynasz pracę jako Scrum Master to masz kogoś, kto Ci pomoże. Czy to będzie Twój szef, czy to będzie inny Scrum Master. Czy to będzie nawet Twój zespół – tam jest dużo większe poczucie jechania na tym samym wózku. Jeżeli pracujemy dla jednego klienta, to jeśli serum Master gdzieś się waha i potrzebuje pomocy, to każdy developer – i tutaj mówię developer w sensie scrumowym, czyli każdy twórca – skoczy, żeby pomóc. 

Product Owner tak samo. Jeżeli nawet Scrum Master zrobi przed klientem coś głupiego, to Product Owner go wybroni i powie „słuchajcie, sorry, coś nam się zdarzyło, to zupełnie nie o to chodziło”. 

Jest ta pewna wspólnota, która pozwala też wzrosnąć. Ale znowu – to też jest generalizacja. Sytuacja jest bardzo indywidualna i w każdej sytuacji, w której się znajdziemy, na pewno jesteśmy się w stanie dużo nauczyć. Nie ma znaczenia, czy to będzie korporacja 150 000 osób na całym świecie. Nawiasem mówiąc, w takich korpo spotkałam jedną z najlepszych organizacji, która pracuje nad rzeczami, które mogłyby być bardzo etycznie wątpliwe, a oni się w tym odnajdują. Coś absolutnie niesamowitego! Gość, który nimi zarządza to jest gość, który roztoczył olbrzymi parasol i właściwie doprowadził do reformy całej organizacji. Inne części rozsypanej po całym świecie korpo właśnie się od nich uczą. 

Tam jest genialne rozwiązanie – jest cała masa niedużych organizacji, które nie poradziły sobie z którymś z kryzysów rośnięcia. Dochodzą do 17 osób i się rozsypują! 

Ten Scrum Master w tym momencie nagle zostaje bez gruntu pod nogami. Bardzo ciężko powiedzieć! To jest tak strasznie indywidualna sprawa, natomiast na pewno, w każdej sytuacji można się nauczyć i na pewno, w. każdej sytuacji można się nauczyć dużo. Nawet jeśli to będzie nauka czego nie robić. 

Te pytania, które dostaliśmy – one są bardzo generalne, powiedzmy, w samym założeniu, przy czym wiadomo, że wszyscy je zadają bardzo osobiście. To nie jest, czy Scrum Master musi być techniczny, tylko czy ja mam być techniczna, techniczny, bo mam te soft skille, ale czy ja się faktycznie muszę nauczyć technologii, żeby móc w to pójść? Czy muszę robić certyfikat? A to zależy, gdzie chcesz iść! Bo są firmy, które cię odrzucą z automatu, jak nie będziesz mieć papieru. Coraz mniej takich jest, mam nadzieję – albo może już w ogóle, ale kiedyś tak było. Czy korpo, czy startup – zależy. I na każde z tych pytań można odpowiedzieć „zależy”, bo jak stworzyć CV czy pisać list motywacyjny. 

W ogóle – pisze się jeszcze listy motywacyjne? Spotykasz się z czymś takim?

Spotykam się od osób, które są powyżej 40 roku życia. Mówię całkiem serio!

Okej. Czyli po prostu, stara szkoła. W pierwszej pracy jeszcze pisałem list motywacyjny, bo tego ode mnie to polskie korpo, którego nazwy nie wypowiemy wymagało, ale faktycznie wtedy musiałem go napisać. Teraz już chyba nie ma sensu. Szczerze mówiąc, odpowiadając na to pytanie – nie wiem, czy ktokolwiek sobie zadaje trud, żeby przeczytać taki list, jeśli on jest. Chyba że to może wyróżnić pracownika, ale wydaje mi się, że raczej nie, bo tak jak mówimy – dużo wakatów i bardzo dużo kandydatów. Po prostu ten proces odsiewu musi być w pewien sposób „zautomatyzowany”.

W cudzysłów to biorę, ale on musi być prosty, szybki. Tak pracują HR-y, które tych CV mogą mieć dziesiątki, setki. Różnie to bywa – czasami oni walczą o to, żeby chociaż jeden kandydat zaaplikował, a czasami jest tak, że na jedno stanowisko mają kilkadziesiąt. A w takiej sytuacji Scrum Mastera, gdzie nadal wielu ludziom się wydaje, że wiedzą co to znaczy, tych CV może być dużo więcej i można w tym zginąć. 

Tak, dokładnie tak. To nie jest tak, że ja mam coś przeciwko HR-om. Wręcz przeciwnie, ja z nimi pracuję. To naprawdę ludzie, którzy wiedzą, co robią. Tylko faktycznie – na czymś się trzeba oprzeć i to nie jest nic złego! Problem jest tylko taki, że trzeba sobie zdawać sprawę z faktu, że to stawia pewien rodzaj muru, przez który nie przekroczymy i musimy spróbować go obejść. Musimy wiedzieć, w jaki sposób można go obejść. 

Albo próbować go obejść to na przykład innym stanowiskiem. Trochę spróbować inaczej się dostać. Albo podkreślić jednak te rzeczy w CV i spróbować dopasować swoje doświadczenie do terminologii. To może dziwnie brzmi, ale masz to doświadczenie, jak ono się mapuje na to, co może wyłowić HR. Na te słowa kluczowe, które oni wbiją, korzystając z searcha w LinkedInie. Te ich searche są bardzo fajne, może kiedyś sobie zrobimy taki warsztat, pokazując jak to działa od kuchni. To jest fajne! 

Jak zmapować swoje doświadczenie, jakich słów kluczowych użyć na to, żeby to zobaczyć? Bo mówię – można rzucić słowem typu Agile, typu Scrum, zwinność. Możemy nawet mówić o małych zespołach, takie słowa jak odpowiedzialność. Jest parę takich słów kluczowych, które mogą faktycznie gdzieś chwycić. 

Wspomniałaś o HR-ach – ja też lubię, uwielbiam HR-y u siebie w firmie, ale przez to, że oni są mega otwarci na tę współpracę z nami. Bardzo często to my razem siadamy i razem szukamy kandydatów. My tego nie outsourcujemy do HR-u, tylko siadamy razem i wtedy my wiemy, kogo szukamy, a oni się uczą, przy tym wiedząc, jakie są te nasze pożądane profile czy słowa kluczowe, bo o to się rozbija w tym momencie rekrutacja. O słowa kluczowe na LinkedInie. 

To, co jest może trochę smutne, ale tak to wygląda. I to nam cholernie ułatwia całą sprawę. 

Zgadza się! Co tu dużo mówić – jeśli ktoś ma PSM-a 2 czy PSM-a3, to dostaje oferty pracy. Ja też! To jest pewien wyróżnik, szczególnie PSM 3, ma 800 osób na całym świecie. To jednak jest wyróżnik. 

Ile w Polsce? 

Nie mam takich danych, ale jestem przekonana, że więcej niż 50 osób jest z Polski. 

No to impressive. 

Polska jest trzecim lub czwartym co do wielkości rynkiem scrumowym na świecie. 

To ciekawe! Z tego sobie totalnie nie zdawałem sprawy. Nieźle! Super!

Także też ciekawostka się zalęgła mała. Polska. 

Fajnie. Dobra, Kate. Będziemy kończyli ten nasz pierwszy odcinek – zobaczymy co będzie w następnych, choć tematów, które spływają od słuchaczy czy tematów, które wyszły gdzieś w naszej małej burzy mózgów już trochę mamy. 

Oj tak! 

Zacząć bycie Scrum Masterem to jedno, ale nie wyłożyć się, nie dać się zjeść i walczyć z pewną stygną, która już się pojawia wokół tego zawodu, przez to, że to przez wiele lat było Scrumem tylko na papierze, jest mam wrażenie coraz ciężej. I czasami trzeba wręcz udowadniać swoją przydatność. zarówno ludziom, którzy są u nas w zespole, jak i ludziom, którzy są powyżej nas. 

Ale do tego – mam nadzieję, dojdziemy sobie w następnych odcinkach. Dzięki wielkie za rozmowę. 

Super! Dzięki. Do zobaczenia w następnym! 

5/5

Podziel się wpisem:

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email

O Autorze wpisu:

Zobacz również

Shopping cart

0
image/svg+xml

No products in the cart.

Continue Shopping

ZAPYTAJ O SZKOLENIE DEDYKOWANE

ZAREZERWUJ TERMIN SZKOLENIA